Prawdę mówiąc sam nie wiem skąd przyszedł mi do głowy pomysł wyjazdu w to miejsce, ale chyba po prostu uświadomiłem sobie, że na Hańczę z Gorzowa jest ok. 640km, a nad Attersee (jadąc przez Czechy) tylko 100km dalej. No i ważna była pogoda, niestety położenie Hańczy i pora roku nie gwarantowały ciepłych dni. Cel naszej eskapady tj. Attersee jest sporym jeziorem o powierzchni ok. 46 km² i głębokości maks. 171m, położonym w Górnej Austrii, pomiędzy Linzem a Salzburgiem. Ja jechałem razem z Arkiem i wybrałem drogę przez Czechy, którą spokojną jazdą zrobiliśmy w 11 godzin. Darek i Zdzisiu jechali przez Niemcy, wyszło im 200km dalej, ale zrobili to w 9 godzin. Zakwaterowaliśmy się w pensjonacie rodziny Reininger'ów. Wybranie akurat tego miejsca było strzałem w "dziesiątkę". Dobra cena (31€ za osobo dobę ze śniadaniem i obiadokolacją), fajne położenie (250m nad poziomem jeziora), wygodne łóżka, miła obsługa, ciepłe pomieszczenie do suszenia gratów, no i po drodze baza nurkowa, gdzie braliśmy powietrze w cenie 5€ za 15ltr/200bar. Nad brzegiem jeziora jest kilka małych, urokliwych miejscowości, my stacjonowaliśmy w Wayregg. Natomiast szczególnie ładne jest Unterach. Nasi nienurkujący współuczestnicy wyjazdu zrobili sobie kilka pieszych wycieczek, oraz jedną, całodniową do Salzburga. Mówili, że rewelacja. Jeżeli chodzi o nurkowania, to nie było żadnych minusów. Widoczność oceniam na 10-12m, na co miejscowi kręcili głowami, że słaba, bo rzekomo potrafi tam być 20m i więcej. Rzeźba jak i "wystrój" dna są bardzo zróżnicowane tj. piasek, kamienie mniejsze i większe, gigantyczne głazy, wielkie kłody, ścianki i ściany iłowe i skaliste. Naokoło jeziora jest kilkanaście nurowisk, każde z nich jest oznaczone umieszczonymi przy drodze, wzdłuż brzegu tablicami (fot. Darek i ja), identyczne opisy są w darmowych folderach rozdawanych w miejscowych bazach nurkowych. Tak, więc nie sposób nie trafić w zaplanowane nurowisko. Zresztą juz po pierwszym naszym nurkowaniu wymienialiśmy informacje i opinie z innymi, spotkanymi nurkami, którzy podpowiadali gdzie najlepiej zanurać. Głębokości też do wyboru i koloru, od lajtowych i dopuszczalnych w ramach OWD po hardcorowe "Schwarze Brucke" ze stumetrową ścianą, gdzie sporo nurków zostało na zawsze na dnie. To miejsce sobie odpuściliśmy, oczywiście nie było mowy o "setce", ale też ostrzegano nas, że na tej ścianie kamienie potrafią spaść na głowę nurkującego. Puknęliśmy natomiast ściankową "pięćdziesiątkę" w miejscu zwanym Ofen. W przyszłym roku na pewno tam pojadę, majowe święta będą wyjątkowo długie. Ten przyszłoroczny wyjazd urozmaicę o nurkowanie w Gosausee, które słynie z wyjątkowej przejrzystości wody a także nurkowanie w rzece Traun. Na załączonej fotce "Nurowisko" jest przykład jednego z miejsc nurkowych. Przystrzyżona trawa, stoły do ubierania się i konsumowania, kibelki, przebieralnia z apteczkami pierwszej pomocy, a wszystko to niepilnowane i dostępne za darmo. Trochę to cukierkowe, ale wygodne i przyjemne. Attersee po prostu trzeba zaliczyć.
Zbyszek Tankielun
Photo album created with Web Album Generator